Muzykoterapia nie tylko dla Seniora | Toruńska Orkiestra Symfoniczna

Muzykoterapia nie tylko dla Seniora

Kobieta grająca na handpanie
Data publikacji

Jak wygląda muzykoterapia dla seniorów? Muzyczne krzyżówki, relaksacja i dźwięki handpanu

- Czasami ktoś przyjdzie na zajęcia i myśli, że to będzie tylko słuchanie muzyki, koncert i potem się dziwi, że jednak nie. Gdy chce wyjść, reszta uczestników zachęca go, aby spróbował, został. I zwykle zostaje – mówi Maja Wlazły, prowadząca „Muzykoterapię dla seniorów” na toruńskich Jordankach. Ukończyła studia licencjackie o specjalności Sound Design na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, a wcześniej studia magisterskie na specjalności Perkusja również na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy oraz studia licencjackie z Muzykoterapii na Akademii Muzycznej w Łodzi. Nam opowiedziała więcej o swoich projektach, muzykoterapii i tajemniczym instrumencie, jakim jest handpan. 

Skąd muzyka wzięła się w Pani życiu?

Muzyka była cały czas obecna w moim życiu, pomimo tego że rodzice są lekarzami, to mój tata kończył szkołę muzyczną I stopnia na wiolonczeli, a moja mama od zawsze śpiewała, zawsze dużo muzyki było u nas w domu. W wieku pięciu lat stwierdziłam, że chcę iść do szkoły muzycznej, ale byłam jeszcze za mała. Poczekaliśmy, aż będę starsza, w wieku sześciu lat zaczęłam grać na pianinie. Okazało się jednak, że pianino nie jest dla mnie. Gdy miałam dziewięć lat, przerzuciłam się na perkusję. 

Czym obecnie zajmuje się Pani zawodowo? Domyślam się, że muzykoterapia to tylko jeden z projektów…

Stawiam na moje autorskie projekty. W przypadku grania klasycznego zazwyczaj mogłam być częścią czegoś większego np. orkiestry, wykonywałam utwory napisane przez kogoś. Choć wciąż uważam orkiestrę za coś pięknego, to brakowało mi tego poczucia indywidualności. Dlatego aktualnie staram się skupić na kompozycji własnych utworów, występach z moją twórczością. Chętnie też biorę udział w różnych projektach. W zeszłym roku odbył się pierwszy w Polsce festiwal handpanowy, na którym miałam przyjemność wystąpić wraz z innymi wspaniałymi muzykami.
Zajmuję się także sound designem, tworzę udźwiękowienie do różnych multimediów. Aktualnie pracuję przy podcaście, też związanym poniekąd z muzykoterapią.
Interesuję się też udźwiękowianiem gier komputerowych. W zeszłym roku skończyłam studia licencjackie o specjalności Sound Design na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Wcześniej ukończyłam studia magisterskie na specjalności Perkusja również na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy oraz studia licencjackie z Muzykoterapii na Akademii Muzycznej w Łodzi. Każda z tych dziedzin jest nadal obecna w moim życiu i staram się je łączyć w życiu zawodowym. 

Proszę powiedzieć coś więcej o sound design. Nad jakimi grami Pani pracowała? 

Sound Design jest związany z tworzeniem dźwięku oraz komponowaniem muzyki - zajmujemy się wszystkim co w multimediach dotyczy dźwięku, od dialogów, efektów dźwiękowych jak kroki, wystrzały, szelesty ubrań, aż po muzykę interaktywną. Sama miałam przyjemność pracować m.in. przy grze „Oaken”, gdzie tworzyłam głównie odgłosy postaci i inne efekty dźwiękowe. W innej grze, „Weakless”, byłam z kolei wykonawcą ścieżki dźwiękowej, ponieważ duża część została napisana na instrumenty perkusyjne. Kompozytorką ścieżki dźwiękowej tej gry jest moja siostra, Agnieszka Wlazły, więc na bieżąco mogłyśmy ustalać instrumentarium pod jej zamysł artystyczny.

A dlaczego akurat handpan? W Polsce ten instrument jest nadal mało popularny. 

Na handpanie gram od czterech lat. Od dawna interesowały mnie różne instrumenty perkusyjne, zwłaszcza wschodnie, zarówno te dawne jak i nowoczesne. Z instrumentów podobnych do handpanu najpierw zaczęłam grać na rav vaście. To instrument o bardzo długim, relaksującym brzmieniu. Wtedy już studiowałam muzykoterapię, więc stwierdziłam, że potrzebny jest mi instrument, który łatwo przenieść i dlatego też kupiłam pierwszego rav vasta. Zaczęłam się udzielać na różnych grupach zagranicznych. Poznałam tam świetnego muzyka i perkusistę Jeremy’ego Nattagh z Francji, który powiedział mi, że powinnam zacząć grać na handpanie, co jeszcze bardziej mnie otworzy. Zaprosił mnie na warsztaty, które prowadził w Austrii.

Pojechała Pani?

Tak. Poznałam tam niesamowitych ludzi z różnych zakątków świata. Chociaż pierwszy raz miałam handpan w rękach, to bardzo dobrze mi szło, a komplementy innych uczestników jeszcze bardziej mnie podbudowały. Kiedy zobaczyłam, jak dobrze się czuję, grając, i jak podoba się to innym, stwierdziłam,  że to coś dla mnie i że powinnam to robić dalej. 
W zeszłym roku jako pierwsza osoba z Polski zostałam zaproszona do międzynarodowego podcastu związanego z handpanami „The Handpan Show”. Poczułam ogromny zaszczyt i radość, że to, co robię, jest interesujące i mogę o tym opowiedzieć. Z kolei w tym roku z autorskim projektem będę występować na kilku zagranicznych festiwalach, co również bardzo mnie cieszy.

Co jest takiego niezwykłego w handpanie, że używa go Pani w muzykoterapii? 

Zauważyłam, że bardzo pozytywnie wpływa na procesy terapeutyczne. Nie tylko w pracy z seniorami, lecz także w pracy z osobami z niepełnosprawnościami czy uzależnionymi. Handpan sprawia, że wszyscy słuchają jak zahipnotyzowani. 
Pamiętam taką sytuacją: na zajęciach dla osób z uzależnieniami był jeden uczestnik o dość groźnej aparycji. Gdy zaczęłam grać na handpanie, od razu wyszedł. Pomyślałam: widocznie to nie dla niego, pewnie nie chce w tym uczestniczyć. Tymczasem gdy zajęcia się skończyły, mężczyzna podszedł do mnie, przeprosił mnie i przyznał, że musiał wyjść, bo towarzyszyły mu tak silne emocje, chciało mu się płakać, a nie chciał się załamać przy wszystkich. 
Coś takiego jest w tym handpanie, co sprawia, że ludzie chcą słuchać. Jednak nie wiążę z tym żadnych ,,magicznych” właściwości, ponieważ jako muzykoterapeutka staram się nie łączyć szamanizmu z muzykoterapią. Bliższe mi jest podejście naukowe. Efekt jest wtedy, kiedy to wpływa na daną osobę. Muzykoterapia, granie na instrumentach, w tym na handpanie może być jedną z form leczenia - przykładowo, dzieci, grając, zostaną zachęcone do ruchu, którego unikają w innych formach rehabilitacji, bo wtedy kojarzy im się z ciężką pracą, bólem, a nie tak jak tutaj z zabawą. 
Nie mówię, że dla każdego handpan będzie relaksujący, ale dla większości, z którymi się spotkałam, jest. Jeżeli nie przyniosę handpanu na muzykoterapię, to pojawia się pytanie: gdzie jest? (śmiech). Więc zawsze przynoszę. 

Jak wyglądają zajęcia z muzykoterapii?

Czasami ktoś przyjdzie na zajęcia i myśli, że to będzie tylko słuchanie muzyki, koncert i potem się dziwi, że jednak nie. Gdy chce wyjść, reszta uczestników zachęca go, aby spróbował, został. I zwykle zostaje.
Zajęcia są podzielone na kilka faz. Pracuję metodą przypominającą parabolę. Zaczynamy od czegoś lekkiego, następnie przechodzimy do ćwiczeń rytmicznych, aby poprzez uwrażliwienie, ćwiczenia wyobrażeniowe, zakończyć relaksacją. 
Najpierw rozgrzewka. Skupiamy się na świadomym oddechu, myślimy o nim. 
Potem przechodzimy do lekkich ruchów, rozciąganie delikatne, ćwiczenia kończyn, rozgrzewka samych dłoni, palców. Zawsze mówię, aby robić tyle, ile potrzeba, ile damy radę. Niektórym podniesienie rąk sprawi trudność. Staram się, aby każdy się odnalazł.
Później przechodzimy do części rytmicznej. Tu już wykonujemy ćwiczenia pod muzykę, najczęściej latino, bo większość osób się przy niej dobrze bawi. Można potańczyć i poruszać się, jak chcemy – w ciągu dnia zwykle rzadko się zdarza, abyśmy znaleźli moment na to, aby sobie potańczyć. A to też jest bardzo potrzebne dla naszego dobrego samopoczucia i redukcji stresu. Uczestnicy spotkania wykonują też zadania, które proponuję. 

Jakie zadania ma Pani na myśli?

Robię ćwiczenia rytmiczne. Dla przykładu - puszczam muzykę, która jest na metrum 4/4, razem to liczymy, żeby każdy był pewny. Zadaję zadanie, aby klaskać tylko na 1 albo tupać na 2 i 3. To ćwiczenia koordynacyjne, w odpowiednim momencie trzeba wysłać sygnał do odpowiedniej kończyny. Choć wydaje się to proste, gdy o tym opowiadam, to bywa, że niektórzy mają z tym problem. Dlatego warto to ćwiczyć. To angażuje i nasze ciało, i umysł.

Co potem?

Następnie, aby trochę odpocząć, wykonujemy ćwiczenia rytmizujące, ale na siedząco. Uczę myślenia o muzyce jak o łamigłówkach. Robimy ,,krzyżówkę” muzyczną związaną z rytmem, z ciałem np. jeden rytm wystukujemy rękami, inny nogami. Bazuję na technice południowoindyjskiej, która polega na recytacji rytmu. Ćwiczenia z recytacją rytmu działają prewencyjnie na choroby poznawcze. Podpowiadam też, co można poćwiczyć w domu – czyli można powiedzieć, że zadaję prace domowe (śmiech). Jeśli ktoś ma ochotę na coś więcej.  
Później przychodzi czas na część uwrażliwieniową i odpoczynek: gram na handpanie i proszę, aby każdy sobie wyobrażał to, co chce. Potem o tym rozmawiamy – dla seniorów to też jest ważne, aby inni wysłuchali, co mają do powiedzenia. 
Na koniec proponuję relaksację z wizualizacją – tu ja dyktuję, co każdy z uczestników powinien spróbować sobie wyobrazić. Ich zadaniem jest w pełni skupić się na tym, o czym mówię np. tafli jeziora - wszystko po to, aby ta relaksacja była jak najbardziej efektywna. Nie każdy potrafi sobie wyobrażać. Bywa, że stąpamy zbyt twardo po ziemi, żeby w pełni skorzystać z takiej wizualizacji. Ale można się tego nauczyć. 

Czy muzykoterapia na Jordankach jest tylko dla seniorów?

Czasami przychodzi ktoś młodszy, bywa, że seniorzy przyprowadzają wnuki. Prawda jest taka, że bardzo podobne metody muzykoterapii stosuję u dorosłych. Dla dorosłych rozgrzewki ruchowe na Jordankach mogą być za mało intensywne, ale myślę, że nawet niewielki ruch jest dobry dla każdego.  

Komu więc polecić muzykoterapię?

Każdemu, kto chce się zrelaksować, czegoś nowego doświadczyć. Zawsze dostosowuję zajęcia do tego, by każdy czuł się dobrze, także osobom z niepełnosprawnościami proponuję, co mogą zrobić zamiast tradycyjnego ćwiczenia – tak, aby nikt nie czuł się wykluczony. 

Relaks, ćwiczenie wyobraźni, redukcja stresu… Co jeszcze daje muzykoterapia? 

Uczy kreatywności, improwizacji muzycznej, koordynacji ruchowej. Poprawia też koncentrację, wpływa na redukcję stresu i pomaga budować pewność siebie.

Rozmawiała Sara Watrak